środa, 24 sierpnia 2016

Prolog

Prolog, nie będzie zwykłym opowiadaniem! Normalne opowiadania na blogu będą pojawiały się w innej formie! To, jest wytłumaczenie, wprowadzenie Was w nastrój i pozwolenie zrozumieć fabułę...

Mistic Falls, koniec szkoły rocznika 1992

Zakończenie liceum, piękna uroczystość. Dla wielu początek nowego życia, otworzenie drzwi na świat, wkroczenie w dorosłe życie, czy poruszanie się własnymi ścieżkami. Można powiedzieć, że tak było i w tym przypadku. W przypadku Caroline Forbes. Pilnej uczennicy, przewodniczącej samorządu, Miss Mistic Falls... Ta szkoła, to miasto na pewno zapamięta ją na długo. Była chodzącym ideałem, a przynajmniej starała się być. W głowie miała już wszystko zaplanowane, jak zwykle. Zawsze wiedziała wszystko kilka lat w przód. Przyjaciele, studia... Nikt nie spodziewał się, że plany potoczą się inaczej, niż ona to zaplanowała...
 Gdy wszyscy już opuścili to uroczyste miejsce, robiło się już ciemno. Została tylko ona. Wpatrywała się na napis "Żegnamy uczniów z rocznika 92" i uśmiechała się, lecz w oku miała łezkę. Spojrzała w niebo i odwróciła się. Już miała odejść, kiedy przyszedł on... Klaus Mikealson. Hybryda, która miała na sumieniu więcej, niż całe Stany razem wzięte. Kto wie, może jeszcze więcej. Czym więc urzekł ją? Wzorową dziewczynę z planami na przyszłość... Swoją miłość... Odwzajemnioną, lecz tak przez nią znienawidzoną... Tak, nienawidziła siebie, że go pokochała. Wyrządził jej taką krzywdę, a jednak urzekł ją sobą. Ona wiedziała, że z nim może więcej. Przy nim, czuła, że żyje.
 Szedł tak z uśmiechem od ucha do ucha. Ona zaskoczona, lekko przestraszona, ale i szczęśliwa. Zrobiła dwa kroki do mężczyzny w garniturze. Ucieszyło ją, że pamiętał o uroczystości.
- Caroline... - przywitał ją.
- Klaus? - wypowiedziała jego imię cicho, jakby bała się, że ktoś ją usłyszy.
- Piękny dzień na zakończenie szkoły, prawda? - zaczął, lecz ona nie odpowiedziała. Serce zabiło jej dwa razy mocniej, a on to wyczuł. Usłyszał bicie i ucieszył się. Przeszedł więc do rzeczy. - Bransoletka... - spojrzał na jej rękę. - Dostałaś ją ode mnie - powiedział.
- Jest piękna... - starała się wytłumaczyć.
- Zastanawiałem się na prezentem... Zapewne oczekujesz gotówki... - zaśmiali się. - Mam Ci do zaoferowania wiele. Życie jakiego nigdy nie miała, a do jakiego jesteś stworzona. Pojedź ze mną, zwiedź świat, urzecz każdego swoim urokiem! - mówił, a ona ze smutnym, troskliwym wzrokiem, w ciszy przysłuchiwała się jego słowom i patrzyła na jego entuzjazm. - Rzym, Paryż... Tokio! Jestem pewien, że spodobało by Ci się tam. Mam dwa bilety, pierwszej klasy do Nowego Orleanu. Chcę pokazać Ci mój dom, opowiedzieć Ci o nim, a później... Pojedziemy gdzie tylko chcesz..., Kochana - nazywał ją tak od zawsze. Ona uśmiechnęła się serdecznie. Oczywiście byłoby zbyt słodko i zbyt łatwo tak odbiegać od ogólnej fabuły serialu, skoro już o nim wspominam. Dlatego na początku, plany uległy zmianie, ale nie takiej, jakiej zapewne się spodziewacie...
- Klaus... Poszłabym z Tobą wszędzie, ale... Mam plany, na przyszłość! Miejsce w akademiku, studia, praca, rodzina... Wszystko zaplanowane! Nie mogę, tak po prostu odejść i wszystko rzucić...
- Możesz Caroline! Możesz wszystko jesteś wampirem! Stać Cię na coś więcej niż zwykłe, ludzkie życie! - mówił, gdyż bał się, że go odrzuci. Że to jest ich ostatnie spotkanie.
- Wakacje - powiedziała, a on spojrzał na nią zaskoczony. - Chcę spędzić z Tobą wakacje. Mamy dwa miesiące. Nigdy nie byłam w Nowym Orleanie... - oświadczyła i wzruszyła ramionami. Jej uśmiech ozdobiły białe zęby. Podeszła do niego szybkim krokiem i przytuliła. Nie da się opisać jego szczęścia. Gdyby nie był sobą, zapewne poleciałyby łzy szczęścia, ale nie... to jest Klaus Mikealson. Objął ją i ruszyli. Zaczął opowiadać jej o Nowym Orleanie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz